O drodze SH8 w Albanii czytaliśmy wcześniej w różnych miejscach w sieci. Wszyscy zgodnie bardzo polecali tę trasę. Ja mogę tylko dodać od siebie, że nie zawiodła nas. Pogoda była piękna, droga pusta, widoki sami zobaczcie ;)
Nic nie zapowiadało takiej pogody. Okazało się, że jest jakaś dziura we froncie, który do nas szedł i chcieliśmy ją wykorzystać jak najlepiej. Na zdjęciu widok na Borsh Beach.
Po wczorajszych doświadczeniach Joachim dużo uważniej dobierał drogi. Tutaj droga do Porto Palermo Castle.
Ja zdejmuję membrany a Joachim włamuje się do zamku Porto Palermo, który jest zamknięty.
Widok na Prinos Beach przy drodze SH8. W stroju motocyklowym w taką pogodę? Jechało się dobrze, niestety postoje nie mogły trwać zbyt długo, bo zaczynaliśmy się gotować. Co ciekawe – o tej porze roku były już pustki na plażach i w hotelach.
Powoli wjeżdżamy do góry. Obok nas Mount Çika.
Bardzo dużo naczytałem się o tej drodze w środku zimy. Teraz jeździłem po tych serpentynach przy ponad trzydziestostopniowym upale. Punkt siedzenia zmienia wszystko 🙂
Po wczorajszym offie, dzisiejszy dzień był jak bajka. Odpoczywaliśmy.
Przy drodze SH8 rosły zioła. Pierwszy raz widziałem jak rośnie szałwia w swoim naturalnym środowisku. Zdjęcie robił pan, który sprzedawał gałązki szałwii i miód.
Mniej więcej tak to wyglądało. Przyjemna i łatwa droga. (40°11’5″ N 19°35’36” E)
Wyżej było coraz więcej chmur. Uwielbiam ten widok. Prawie jak w samolocie.
Trochę wiało. Miło było się schłodzić 🙂
Te drzewka zrobiły na mnie wrażenie. Wyglądały jak duże bonsai. Chmury co chwilę przesłaniały drogę przed nami aby po chwili znowu ją odsłonić.
Nie mogliśmy sie powstrzymać. Musieliśmy tam zjeść!!!
Zamówiliśmy ostatni pilaf tej podróży. Niestety tutaj było on średni i raczej był dodatkiem niż osobnym daniem. Ale wszystko jedno. Widok był świetny. Restauracja w chmurach. (40°11’47” N 19°35’53” E)
Jadąc dalej drogą przejechaliśmy Parku Kombëtar Llogara i wjechaliśmy do Wlory. Przed nami dylemat. Czy zostać tutaj i szukać noclegu czy jechać do Tirany. W tym momencie było pięknie jednak za jakąś godzinę miały przejść dość duże burze z piorunami. Po krótkim namyśle uznaliśmy, że podejmiemy ryzyko i dojedziemy do Tirany.
Przygotowaliśmy się na deszcz. Nastawiliśmy GPS-a, zatankowaliśmy. Wybraliśmy najszybszą drogę z wykorzystaniem autostrady. Około północy byliśmy na przedmieściach Tirany. Na całe szczęście udało nam się przejechać między burzami i nie zmokliśmy. Przejeżdżaliśmy tylko przez zalane drogi i miasteczka. O północy dotarliśmy do Tirany.
AUTOR WPISU:
ŁUKASZ GAJEWSKI
Kilka razy w roku wyślemy Ci ciekawe inspiracje do podróży.
Zdjęcia i zapiski z podróży, wypraw motocyklowych, mapy i trasy wycieczek, blog podróżniczy.
Jeżeli chcesz wykorzystać materiały z tej strony skontaktuj się z nami. Ta strona wykorzystuje pliki cookie.